sobota, 18 stycznia 2014

Literatura_Wincenty Pol "Obrazy"

Będzie temu pono lat dwanaście jak po raz pierw szy naUkrainie byłem. Każdy kraj ma coś osobliwego, a gdzie są stepy, dobre konie i charty, tam każdy człowiek , myśliwy , czy niemyśliwy , poluje , kiedy drudzy polują : bo na Rusi jest klasyczną ziemią step, pieścidłem chart , kochaniem koń , a drużbą kozak. Kiedy człowiek młody , zaprzyjaźnia się łatwo ; ja pokochałem podówczas szczerze pana Adama, człowieka prawdziwie ukraińskiego kroju; a lubo znajomość nasza datowała się dopiero od miesiąca, zdało nam s ę , żebyśmy już niepotrafili żyć dalej bez siebie. Byłto człowiek poczciwy i prosty , wielka fortuna czekała na niego, miewał zawsze szalone konie i szalone zdrowie , najlepsze charty , najtepsze strzelby, najżwawszych kozaków i co za tem idzie . . . szczuł i polował gończemi, chętniej odwidzał dalekich nii bliskich sąsiadów, nie opuścił nigdy kijowskich kon traktów , ani berdyczowskiego jarmarku , grał nie źle na fortepianie i śpiewał jak teorbanista ukraińskie dumy. Gościnny i ochoczy do wszystkiego ; a że był, jak to mówią, pan z panów, więc mówił z matką i z siostrami po francusku, z przyjaciołmi po pol sku, a z kozakami po rusku. Chart faworyt spał na jego łóżku; a na siwku turczynku wjechał czasem nawet i do salonu matki przez drzwi ogro dowe. Tabuńskie konie ujeżdzał sam ; w Berdyczowie nie grał w karty, ale biegał z Tatarami na wyścigi i wygrywał; skakał przez kłody i wjeżdżał czasem nawet na rusztowania mularskie; a jak się rozsza lał , sadził przez czumackie maże. O zakład wy strzelał razporaz asy z pistoletu i kule rozcinał o ostrze pałasza. Słowem byłto najosobliwszy i najpiękniejszy dzik, jakiego tylko widzieć można na stepie i w salonie; człowiek o którym na Ukrai nie mowiły panie: »U n'est nullepait deplace!" a panowie: »oto chwat!" Pan Adam byłby wstanie, kiedy się rozocho cił, wsadzić na konia całe towarzystwo fdologów greckich i wyprawić z chartami na stepy; nie dziw więc, że i mnie namówił na daleką wyprawę, ku Zaporożu, aż .na step dnieprowy, gdzie panowie Małachowscy dla całej Ukrainy wolne polowanie wyprawić zamyślali. 
Byłoto jesienią; w czternaście koni i sześć smy czy chartów, wyruszyliśmy po dobrem śniadaniu drogą do Czehrynia; za nami szło kilka ukraińskich wozów z żywnością, z kucharzem, z tłumokami i z osypką dla psów, a po drodze szczuliśmy z lekka, co się pomknęło, żeby nie zgonić chartów a przy pomnieć im takroczne pole. Kiedyśmy się już na gołym stepie ujrzeli , zaśpie wali kozacy pieśń Padury i wówczas dopiero spo strzegłem kozaka, któregom nigdy u pana Adama we dworze na służbie nie widział. Siwy jak gołąb', czerwony jak rydz , dwa szramy na twarzy , a pod nim kałmuk srokaty. Byłto Semen Dziubun , ataman, który już od lat wielu służby we dworze nie robił i spo.kojnie w dalekim futorze od dworu mieszkał, a tylko do wielkiej okazii, gdzie się potrzeba było popisać, kozakom pana Adama przewodził i dla po wagi atamanił drużynie. Do panów Małachowskich było trzy dni jazdy, a żeśmy konno i wolno jechali , przewlokła się nasza podróż jeszcze dłużej. Na pierwszy nocleg, zagościliśmy do pana Chłudy, który miał trzy piękne córki. Pan Adam dokazywał po swojemu. Cześnikostwo byli nam radzi a panny były więcej niż zadowolnione z naszego przybycia. Jedna z nich miafa się do pana Adama , a on miał się do wszystkich trzech. Miło zeszedł nam wieczór jesienny: tabor nasz rozłożył się w obszer nym dziedzińcu, a kiedy nas pan cześnik na dobra noc do naszego pokoju odprowadził , były już łóżka posłane, chart faworyt Togracz leżał na łóżku Ada ma , na kominie palił się ogień. Stary Semen drzymał siedząc przy ogniu na ławce, a kozak Dubyna, który nam usługiwał, bawił się z ulubionym swoim chartem Sokołem. Kiedyśmy legli a Dubyna podał lulki, zawołał pan Adam na starego Semena, który ciągle jeszsze drzymał : »Czuw bafku Semene ! po- wiedzno nam jaką bajkę ; »bo do delicii żywota pana Adama, należały także wieczorem pieśni teorbanisty, lub kozackie powieści. Semen mruknął i nie mowił nie. »Osołowiałeś stary! a jakie pole na jutro?" »Czort znaje:" rzekł Semen, »jakiś wiatr się ze rwał, może szaruga pójdzie." »Czoho zażury wsia Semene 1 Dubyna ! dostań wódki z puzderka i wypij do Semena. Szczob żurby ne znaty a robaka sotroity!" Semen łyknął i zadzwonił kieliszkiem po zębach, pan Adam zrozumiał i kazał mu dać drugi. » A teraz powiesz nam bajkę, Semenie?" »Ej stary już i bajek zapomniał; ałe koły wam uże zawertenyło, to powiem i bajkę, ta nie bajkę, ale prawdę. . . Kiedym jeszcze był młodym , wziął mnie do dworu xiążę Zasławski na kozaka, a atama- nem u niego był Pokutyło z Bohusławia ; tamto pod nim krepka była drużyna, a w xiążęcym dworze było co dzień wesoło, jakby na weselu. Panowie jechali ze świata i gościli w Zasławiu. Xiążę lubił nas, a xiężna była dobra jak dziecko. Tamto bywało z kagań cem jeździł przed karetą , miałem też łaskę u niej , ot tak jak u pana , i kiedy kogo wyprosić od kary , to do niej szedł człowiek śmiało , jak do cerkwi. Raz siało nas sześciu kozaków przed bramą w Zasławiu na służbie , w pałacu były goście i miało się już zpołudnia , aż tu przychodzi jakiś wołokita, niby z waszecia a piechotą, niby to pokornie a rwie się do xiężny , nibyto po ludzku gada a coś mu źle z oczu patrzy ; wduch ! wduch prowadź go na pokoje ! Kuda kusomu do zajacia! gdzie wołokicie do xiężny i na pokoje ! ale on napierał i napierał : wduch prowadź mnie do xiężny ! Co było robić? poszedł ja do atamana, ataman do marszałka; wyszedł marszałek, coś popytał, po gadał zcicha: szwar szwar, szwar szwar i wziął go na pokoje; ale niebawem wyszło wszystko na wierzch. Marszałek zbiegł na dół i kazał zaprzęgać co żywiej , i wyprawił ogrodniczków z rydlami i moty kami, a mularzy z czaganami za miasto. Xiężna wyszła z państwem, nam kazano ruszyć przodem. Państwo siadło do karet i jedziemy za miasto. Ja się obzieram na grobli koło młyna, aż tu za pierwsza karetą gdzie xiężna jechała, trzyma wołokitę dwoch hajduków. Kiedyśmy za miasto wyjechali na pole, orze chłop, a w pługu miał trzy siwe woły a czwarty był boczasty. Kareta xiężny stanęła. » Semen !* krzyknął hajduk na mnie. Poskoczyłem ku karecie , a xiężna powiada : »Mój Semenie ! zawołajno na tego człowieka co tam orze, niech stanie i niech poczeka na nas; tylko prędko!" Jak się nie kopnę przez rów! Stij bat' ku! — koń się osadził i pług stanął.